Rodzicielstwo bliskości dla psów. Klasy komunikacji dla psów maj 2018

Wróciłam do domu, powroty są trudne ;) Byłam na klasach komunikacji dla psów, po raz kolejny, dwunasty ? trzynasty? Już nie liczę :)

Tym razem były to klasy komunikacji w Polsce, które trwały 7 dni (ja uczestniczyłam w nich przez 6). Co to za warsztaty, które nazywamy „Klasy komunikacji”? Pisałam o tym kilka lat temu, zapraszam na stronę: http://www.grabowskaszkolenie.pl/z-notatnika-trenerki/. Pokrótce wspomnę, że są to warsztaty, które mają w założeniu rozwijanie kompetencji społecznych u psów, ale również i właścicieli. Pomagają budować pewność siebie u psiaka poprzez kontakt z odpowiednio dobranymi psami, a także budować zaufanie wobec swojego opiekuna. Zadaniem właściciela jest spróbować zrozumieć co czuje w danej chwili jego pupil i dać mu wsparcie, jeśli tego potrzebuje.

Prowadzący warsztaty to Włoch, Federicco Bettoni, uczeń Alexy Capry. Uczestnicy, którzy byli obecni w większości to stali bywalcy. To osoby, które kiedyś tam, kilkanaście miesięcy/kilka lat temu przyjechali, bo mieli problem ze swoim psem. Przez ten cały czas stosowali się do wskazówek, które dostawali od prowadzących i przyjeżdżają nadal ze swoimi psami, aby zweryfikować to, czego dokonali, ale też po to, aby ich pies w bezpiecznych warunkach nabywał kolejne umiejętności społeczne. Byli też tacy, którzy kiedyś nie uwierzyli, zrobili swojemu psu i sobie pod górkę i powrócili, aby zacząć od nowa. Były też szczeniaczki, które swoje pierwsze socjalizacyjne kroki stawiały w najlepszym z najlepszych miejsc, czyli pod czujnym okiem doświadczonego prowadzącego, w towarzystwie zrównoważonych i miłych psów, świadomych tego, co dobre dla psa, ludzi. Były również osoby, które przyjechały po raz pierwszy. Rozpoznałam je od razu. Widać było w ich zachowaniu niepewność, a w wypowiedziach „obronę” swoich decyzji, które dotyczyły ich psa.

Ja i Norton na klasach komunikacji dla psów, maj 2018

Tak… Pamiętam swoje pierwsze kroki na klasach, czułam się tak samo jak oni ;) Ale poczułam to szczególnie silnie, gdy na plac weszła suczka tej samej rasy co mój pies! Gdy zobaczyłam ją na małym placyku, gdy ujrzałam jej zachowanie w momencie, kiedy inny pies do niej podszedł – wszystko mi się przypomniało! To znaczy nie wszystkie szczegóły, ale to co wtedy czułam i co na pewno czuł mój pies!!! Moją frustrację, że Norton szczeka na podchodzące psy. Moje zdziwienie na informację, że on nie chce się spotkać z innym psem. Na zastanawianie się prowadzących nad tym, jakiego psa mu dobrać i ostatecznie dość częste stwierdzenia ; „nie mamy dla niego odpowiedniego psa!” Przypomniało mi się, jak wiele minut spędzaliśmy na placyku nie wiedząc co począć ze sobą, ja zła na niego, bo nie spełniał moich oczekiwań o „grzecznym” piesku, on na pewno odczytujący moją złość i niepokój… Pamiętam jak w ogóle nie chciał podchodzić do ludzi, a jeśli już musiał, bo ja go tam (nieświadomie) wprowadziłam, czuł wielki dyskomfort. A organizatora warsztatów, gdy byłam po raz pierwszy, uderzył pyskiem w rękę, aby go odsunąć ode mnie (o czym dowiedziałam się wiele miesięcy później). Pamiętam moje myśli, że to utopia, że nie da się wprowadzić w życie wskazówek, które usłyszałam. Moje przerażenie, co w takim razie robić? Jeździć wciąż i wciąż na klasy? No jak długo można….? Hahaha, można! Można wiele, wiele razy, do momentu, gdy będziemy pewni, że wiemy co dobre dla naszego psa i jak to zrobić, aby czuł się z nami bezpiecznie. Bo owszem, jest to miejsce , które nie przystaje do codziennego środowiska, w którym żyjemy. Choć nie do końca…. Wyzwaniem wszak są przejeżdżające samochody, rowery, traktory, konie, spacerujący ludzie, fishmeni ;) . A przecież sportowiec ćwiczy oddzielnie różne elementy swojej dyscypliny w różnych warunkach, a potem łączy wszystko razem na zawodach. Bo przecież osoby, które uczęszczają na różnego rodzaju terapie, warsztaty np. rozwoju osobistego – ćwiczą w bezpiecznych warunkach, a potem ze swoimi nabytymi umiejętnościami wychodzą do „ludzi”, w świat ! Przez wiele, wiele miesięcy miotałam się ze swoimi uczuciami, które często były sprzeczne ze sobą. Od zupełnej niewiary, że to się może udać, poprzez momenciki zachwytów, że coś tam osiągnęliśmy. Były wzloty i upadki. Były rady innych, które bywały kuszące, aby je wprowadzić w życie, mogłyby być spektakularne (działające na krótką metę), ale ostatecznie zwyciężyły moja empatia, wrażliwość na odczucia mojego psa i intuicja, która mi cały czas szeptała, że TO jest dobra i jedyna, chociaż długa droga! Choć nie efektowna i bez szybkich korzyści, ale dająca mi spokój sumienia, zgodę wewnętrzną na to, co robię ze swoim psem.

Słowa Federica tak bardzo są w zgodzie z moimi wewnętrznymi odczuciami! To było fenomenalne, gdy usłyszałam własne myśli, przekonania ubrane w słowa wypowiedziane publicznie! Do tego przez mężczyznę ;) Bo kto na co dzień mówi o emocjach i uczuciach? Naprawdę wśród mężczyzn to rzadkość. Kto mówi o uczuciach i emocjach psa!? Kto mówi prawdę o tym , jak się czuje, gdy jego pies zachowuje się agresywnie? Kto sobie uświadamia złość na swojego psa, bo nie spełnia jego oczekiwań? Kto sobie uświadamia swoje oczekiwania wobec psa!? Bo kto na co dzień mówi, żeby uważnie patrzeć i próbować zrozumieć co czuje pies? Kto wie, że pies atakujący człowieka lub pobratymca ponosi olbrzymi koszt emocjonalny? Kto mówi o tym, żeby być uważnym i świadomym tego, jakie potrzeby ma pies w danej chwili, gdy zachowuje się w sposób, który trudno nam zaakceptować? Kto zastanawia się nad tym, dlaczego zrobił dany ruch? Dlaczego tak postąpił ?! Naprawdę, znam bardzo niewiele takich osób. A najczęstsze oczekiwania opiekunów są niby prozaiczne: Pies ma być grzeczny, posłuszny, ułożony i robić to, co mu człowiek/właściciel każe. Ale pytanie brzmi: Jak to osiągnąć? I czy za wszelką cenę? Organizowane są jakieś warsztaty „naprawcze” czy szkolenia, gdzie używa się przemocy psychicznej wobec psa, przemocy fizycznej, a także niejednokrotnie manipulacji wobec właściciela.

 

podczas klas komunikacji dla psów, zdjęcie Federico Liardo

 

To co dzieje się na klasach komunikacji, gdzie prowadzącymi są osoby pobierające nauki u Alexy Capry we Włoszech – to zupełnie inna bajka. Mówimy nawet często, że to, co się tam dzieje to MAGIA.

Zastanawiałam się nad tym niejednokrotnie. I wiem jaka jest różnica pomiędzy tymi zajęciami, na które ja jeżdżę, a nad tymi, o których słyszę czy czytam. Tutaj nie manipuluje się właścicielem, nie ocenia tego, jak żyje z psem czy jak z nim postępuje. Nie dostaje informacji, że to jego wina, że pies zachowuje się w taki sposób. Nie ocenia się psa, że jest zły, bo zachował się agresywnie. Nie zmienia się jego zachowania poprzez kary, korekty, nakazy, zakazy, kierowanie nim, jak ma się zachować! Przekaz jest jasny; pies jako istota ma prawo do szacunku i możliwości decydowania. Opiekun powinien wyciszyć swoje ambicje, wsłuchać się w swoje pragnienia i i przełożyć na to, jak ma się z tym jego pies. Nauczyć się reakcji swojego psa; kiedy się boi, kiedy się cieszy, co lubi. I nauczyć się zarządzać przestrzenią i swoim psem w tej przestrzeni. Po wielu latach przekonałam się, że nie wszyscy rozumieją przekaz, który idzie za słowami: szacunek dla psa, potrzeby psa, a swoje własne, umiejętność bycia obecnym z psem w danym momencie, harmonia umysłu i ciała…

Wiem, że to jest trudne. Wiem, że nie każdy potrafi. Wiem, że każdy ma swoją ścieżkę życia. Ale jestem szczęśliwa, że mnie się udało zrozumieć. Coraz więcej zauważam, coraz lepiej panuję nad ciałem, gdy jestem ze swoim psem, zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Coraz bardziej dogaduję się sama ze sobą, co skutkuje uważnością, harmonią i coraz dłuższymi chwilami spokoju. Nawet, a zwłaszcza w momentach, kiedy mój pies zachowuje się agresywnie, co jest piętnowane w społeczeństwie. Myślę, że to właśnie zachowania agresywne pupila spędzają właścicielom sen z powiek. Szczekanie, warczenie, markowane ataki to nadal część komunikacji psiej, którą pies używa, gdy wszystkie inne sygnały, które śle zawiodą. Nauczyłam się godzić z tym, że mój pies potrafi być agresywny, nie złoszczę się za to na niego, jak dawniej. To jest dla mnie sygnał, że nie czuje się dobrze. I moim zadaniem jest tak postępować, tak odnaleźć się w danej sytuacji, aby nie musiał eskalować. Dopóki nikomu nie robi krzywdy jest ok. Potrafię zarządzać przestrzenią w taki sposób, aby nikomu nie stała się krzywda, przechodniom, innym psom oraz mojemu miśkowi :)

 

Mój pies Norton „Hau Hau!”

 

Norton na klasach jest już zupełnie innym psem, a ja zupełnie inną osobą. Wchodzę na zajęcia ze spokojem (no może lekki stresik jest ;) ), zaufaniem do osób prowadzących i do swojego PSA. Jestem dumna, spokojna i szczęśliwa, gdy obserwuję jak podchodzi do grupy ludzi się przywitać, jak próbuje interakcji z innymi psami, jak radzi sobie w trudnych sytuacjach, jak zwraca się do mnie o pomoc lub samodzielnie podejmuje decyzje. A ja za każdym razem wiem, że mu ufam.

Moja córka, która praktykuje jogę i jest pierwszą osobą, która czyta moje teksty powiedziała, że to, co robi Alexa Capra, to co robię ja, co robimy z Ewą Zabieglińską w naszym ośrodku szkolenia psów, jakie mamy podejście to takie „rodzicielstwo bliskości dla psów”. Dziękuję córeczko :)

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie, uwierzcie w siebie i swoje odczucia. Nie słuchajcie rad, które nie rezonują z Wami, zaufajcie swojej intuicji, która chce tylko dobra dla Was i Waszego kudłatego przyjaciela.

Wasza psiapsiółka, trenerka, instruktorka szkolenia psów
Danuta Grabowska

 

Post navigation